Wbrew istniejącym stereotypom, nadużycia podatkowe nie są wyłącznie polem do popisu podatnika. W dużym stopniu dopuszcza się ich także państwo i rząd polski.
Każdy dorosły Polak dobrze wie, że polskie prawo podatkowe jest niestabilne, skomplikowane i niejednoznaczne. Co więcej, jest w dużym stopniu niesprawiedliwe. Przykład? Podatek VAT jest dziś w Europie standardem, ale Polska jest chyba jedynym krajem Unii Europejskiej, w którym za prawo (a raczej obowiązek) płacenia podatku trzeba wpierw zapłacić!!
Dochód wolny od opodatkowania, który w br. wyniesie 3091 zł, jest w Polsce za niski, by pokryć straty podatnika z tytułu podatku od podatku, nie mówiąc nawet o inflacji będącej skutkiem istnienia państwowego monopolu na emisję pieniądza. Na przykład w Stanach Zjednoczonych dochód wolny od podatku jest od 8 do 10 razy wyższy niż u nas. Oczywiście, różnice w kwotach wolnych od opodatkowania nie uzasadniają wcale różnic w wysokości dochodów – w USA średnia pensja jest 4-5-krotnie wyższa od średniej polskiej.
Kolejnym paradoksem, a właściwie przykładem nadużycia rządu wobec podatnika jest opłata adiacencka, czyli swoisty haracz nałożony na posiadacza ziemi przez gminę z tytułu jej podziału na mniejsze kawałki. Bez względu na to, czy podział zaowocował zyskiem, czy też stratą, „domniemany” podatek trzeba zapłacić. Nie daje on jednak prawa odliczenia od dochodu do opodatkowania kosztów uzyskania dochodu, ani nawet odliczenia ich w przypadku ewidentnej straty. Jest to ewidentny przypadek płacenia podatku, nawet gdy nie osiągnęliśmy dochodu – innymi słowy wyzysk!
Ponadto w relacjach podatnik – fiskus widoczny jest absolutny brak zasady sprawiedliwego traktowania stron. Obywatel za swoje opóźnienia, czy zaległości podatkowe musi płacić odsetki karne, natomiast fiskus za przetrzymywanie pieniędzy podatnika, np. z tytułu zwrotu należnego podatku VAT żadnego odszkodowania podatnikowi nie płaci. Analogiczna sytuacja jest w przypadku nadpłaty rat podatku dochodowego (PIT) w ramach tzw. potrąceń podatkowych. W 2007 r. polscy podatnicy nadpłacili fiskusowi ponad 8 mld zł, co stanowiło ponad 22% wolumenu podatku dochodowego. Państwo korzystało z tych pieniędzy, nie ponosząc za nie żadnych opłat. Czy jesteście w stanie sobie wyobrazić odwrotną sytuację? Chyba nie…
Chciałbym także wrócić uwagę na równie niesprawiedliwą procedura rozstrzygania sporów w kwestiach podatkowych. W przypadku rozbieżności stanowisk pomiędzy podatnikiem a urzędem skarbowym, stroną rozjemczą jest sąd powszechny, który przecież jest organem państwa – tak samo jak fiskus. Naruszona tym samym zostaje jedna z fundamentalnych zasad prawa, że nie można być sędzią we własnej sprawie.
Następny przykład bezsensu? W Stanach Zjednoczonych składkę na ubezpieczenie „socjalne” płaci podatnik tylko wtedy, gdy uzyskał dochód. W Polsce natomiast obowiązek płacenia składki na ZUS, bez względu na to czy się osiągnęło zysk, czy stratę, co odstrasza od podjęcia legalnej działalności gospodarczej kilka milionów potencjalnych „samozatrudniających się”. Nie mówiąc nawet o tym, że właściciel kilku interesów płaci składkę ubezpieczenia zdrowotnego od każdego z nich!
Mógłbym wymieniać dalej, ale chyba nie ma to większego sensu. Rzeczywistość polskiego podatnika nie wygląda różowo, a jeżeli obywatel jest zielony w zawiłościach systemu podatkowego, pozostaje mu tylko mieć nadzieję, że rząd nie zrobi go na szaro.
Źródło: Na podstawie artykułu opublikowanego na www.biznes2biznes.com
Należy dodać, że przy zakupie towarów objętych akcyzą codziennie płacimy podatek VAT od akcyzy