Fiskus lubi mieć wszystko pod kontrolą. Choć nie da się ukryć, że podatnicy coraz bardziej czują się osaczeni przez inwigilację US, Ministerstwo Finansów nie zamierza odpuszczać i w najbliższym czasie przyjrzy się bliżej transakcjom gotówkowym. Sposobnością do rozszerzenia pola kontroli ma być zmniejszenie limitu płatności z obowiązujących obecnie 15 tys. euro do 15 tys. zł.
Senat przyjął nowelizację ustawy o CIT i PIT oraz z ustawy o swobodzie działalności gospodarczej, dzięki czemu od 1 stycznia 2017 r. znacznie zmniejszy się limit płatności gotówkowych. Ministerstwo Finansów uważa, że obowiązujący obecnie pułap jest stanowczo za wysoki. Jego zdaniem rzeczywiste płatności o takiej wysokości, najczęściej odbywają się za pośrednictwem przelewów, gdyż taka forma jest znacznie bezpieczniejsza niż przekazywanie pieniędzy z rąk do rąk. Transakcje gotówkowe rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych dla Ministerstwa Finansów są transakcjami fikcyjnymi, zawieranymi przez przedsiębiorców tylko po to, by oszukać US.
Niemniej jednak, obserwując poczynania rządu, na usta ciśnie się pytanie – czy zwiększenie kontroli przedsiębiorstw rzeczywiście przełoży się na wymierne korzyści, czy może jednak pociągnie za sobą zwiększenie liczby likwidacji firm, wzrost bezrobocia i masowe ucieczki przedsiębiorców zagranicę?
Szara strefa skurczy się?
Politycy PiS wiążą z nowymi przepisami wielkie nadzieje. Według nich w prosty sposób, bohatersko przyczynią się do zmniejszenia szarej strefy. To jednak nie wszystko. Dzięki zmianom, bardzo wiele zyska i budżet państwa. Specjaliści zdążyli wyliczyć, że wpływy na państwowe konto mogą zwiększyć się nawet o 2 mld zł. Wykazując dobroczynne zmiany, politycy powołują się na przypadki Portugalii i Hiszpanii, gdzie po zmniejszeniu limitu wartości transakcji gotówkowych, szara strefa skurczyła się o 2 (w Portugalii) oraz 1,4 (w Hiszpanii) proc. PKB.
Koniec z fałszowaniem faktur?
Wnikliwy rząd odkrył, że z roku na rok wzrasta liczba „lewych” faktur, których jedynym celem jest oficjalne zwiększenie kosztów przedsiębiorców. Dane instytucji państwowych pokazują, że w 2013 r. urzędnicy odkryli fikcyjne faktury, których łączna wartość wynosiła 20 mld zł. Rok później było już o 10 mld więcej. W 2015 r. natomiast, dzięki „lewym” fakturom przedsiębiorcy naliczyli sobie aż 80 mld kosztów, które nie miały pokrycia z rzeczywistością.
Wszystko „z myślą o przedsiębiorcach”
Okazuje się, że Ministerstwu Finansów przyświecają również szczytne cele – nowelizacja ustawy została przyjęta także z myślą o przedsiębiorcach. Otóż zmniejszenie limitu transakcji gotówkowych, zdaniem rządu, przyczyni się do poprawienia warunków zdrowej konkurencji. Przedsiębiorcy, którzy chcą przechytrzyć system podatkowy i unikają płacenia danin fiskusowi, w nieuczciwy sposób zyskują przewagę nad tymi, którzy rzetelnie płacą podatki.
Kolejne schody…
Choć w teorii przedstawionej przez Ministerstwo Finansów, wspomniane zmiany przyniosą tylko korzyści, w rzeczywistości dla małych przedsiębiorców mogą stanowić utrudnienie. Nie jest przecież żadną tajemnicą fakt, że małe firmy bardzo często zawierają bezpośrednie transakcje, w których pieniądze przekazywane są praktycznie z ręki do ręki. Nie wszystkie przedsiębiorstwa ufają na tyle małym biznesom, by wydawać im towar na kilku-kilkunastodniowy kredyt kupiecki. Co więcej, nadal istnieje wiele firm, które funkcjonują poza bankowością elektroniczną. Ci którzy nie korzystają więc z przelewów online, za przelewy dokonane w okienkach oddziałów bankowych, nierzadko będą musieli zapłacić od kilku do kilkunastu procent prowizji od wartości transakcji.
Co więcej, warto zadać sobie pytanie – co stanie się z firmami, które już dziś działają na granicy opłacalności? Szykujące się zmiany będą przecież musiały przełożyć się na wzrost cen i być może zwolnienia pracowników. Niemniej jednak i te ruchy w ostateczności mogą wcale nie uchronić średnio prosperujących przedsiębiorców od upadłości. W efekcie trudno nie zgodzić się z konkluzją, że nadchodzące zmniejszenie limitu transakcji gotówkowych, jeszcze bardziej zachęci przedsiębiorców do tego, aby poszukać biznesowego raju zagranicą, np. w Anglii. Przykłady innych państw, w których obowiązuje ścisła kontrola i wysokie podatki, wyraźnie pokazują, że udręczone firmy uciekają zagranicę, a wraz z nimi ucieka i kapitał.
Jeśli interesuje Cię możliwość przeniesienie firmy do UK, zajrzyj na stronę dezi.pl.