Wielu podatników chyba zgodzi się ze stwierdzeniem, że budżet naszego państwa jest jak worek bez dna, na dodatek dziurawy. Nowa partia rządząca ma już jednak budzące kontrowersje pomysły, jak te dziury załatać. Jednymi z nich są reformy podatkowe oraz „uszczelnienie systemu podatkowego”. Czym tym razem zaskoczy nas PiS?
Nie od dziś wiadomo, że urzędnicy traktują przedsiębiorców niczym potencjalnych bandytów i wyłudzaczy. Niemniej jednak PiS nie zamierza wysunąć żadnej rozsądnej propozycji naprawy tych relacji ani usprawnienia samego systemu podatkowego. PiS najwyraźniej uważa, że nie tędy droga – znacznie więcej korzyści dostrzega we wprowadzeniu dodatkowych przepisów i klauzul, które zamiast uprościć i tak już bardzo skomplikowany system podatkowy, gmatwają go jeszcze bardziej.
Cztery podatki
Jeszcze przed wyborami partia Prawo i Sprawiedliwość zaproponowała cztery projekty ustaw podatkowych. Dwie pierwsze mają na celu zmiany w należnościach CIT oraz VAT, a dwie pozostałe tyczą się wprowadzenia zupełnie nowych podatków – od handlu wielkopowierzchniowego oraz transakcji finansowych. Po co to wszystko? Po to, by już w pierwszym roku od wprowadzenia zmian, do budżetu państwa wpadło dodatkowo 30 mld zł. Nie chodzi tutaj bynajmniej o dobro podatników…
Zmiany VAT – płać podatniku, płać
Rząd PO wprowadził podwyższone stawki VAT na początku 2011 r., jako remedium na kryzys finansowy. Oficjalnie podwyższony podatek miał zostać zniesiony po trzech latach, w sytuacji, gdy relacja długu publicznego do PKB utrzyma się na koniec 2012 r. na maksymalnym poziomie 55 proc. Pomimo tego, że warunek został spełniony, podwyższony podatek pozostał nadal obowiązującym, co oficjalnie było krytykowane przez PiS. Tymczasem, po wyborach, fakt obniżenia VAT-u przez partię rządzącą nie jest już żadnym pewnikiem.
Wiadomo jednak, że PiS zamierza zamącić na polu możliwości legalnej optymalizacji podatku VAT (oficjalnie nazywając swoje działania walką z wyłudzeniami). Kolejne poważne zmiany to wprowadzenie „środków nadzoru” nad podatnikami zwolnionymi z VAT-u. Ponadto najwyraźniej odwrócony VAT pójdzie w niepamięć, według PiS bowiem szkodzi on zbytnio finansom państwa.
Zmiany CIT, czyli lekcja jak mydlić podatnikom oczy
PiS chce pokazać i swoją dobrą twarz. Zmiany w podatku CIT pozornie działają na korzyść podmiotów prawnych, tj. głównie spółek. PiS zakłada obniżenie stawki CIT dla przedsiębiorstw o rocznych obrotach do 1,2 mln euro brutto o 4% – z 19% na 15%. Niemniej jednak małe i średnie firmy w Polsce mają zazwyczaj formę działalności zarejestrowanej w ewidencji gospodarczej, tym samym obowiązuje je podatek PIT, a nie obniżony CIT.
Niemniej jednak i podatnicy CIT nie mają tylko powodów do radości. Jeśli urzędnicy znajdą dochód do opodatkowania, a podatnik nie wykaże go zawczasu, uderzy w niego podatek w wysokości 50%. Kolejnym pomysłem PiS jest opodatkowanie „pozornych strat” w ramach zwalczania transferu dochodów zagranicę.
Podatki dla zagranicznych koncernów w praktyce również podatkami dla polskich sieci
Wprowadzenie nowych podatków oficjalnie ma na celu zwiększenie wpływów do budżetu państwa od wielkich podmiotów zagranicznych działających na terenie Polski. Tymczasem nowy podatek od handlu wielkopowierzchniowego w przykry sposób odczują również polskie sklepy. Podatek ten bowiem ma obowiązywać wszystkie punkty handlowe o powierzchni powyżej 250 m2 z obrotami większymi niż 700 tys. zł rocznie. Te kryteria spełnia przecież wiele polskich firm.
Opresyjne wiązanie rąk podatnikom
PiS chce, by żadna optymalizacja podatkowa nie odbyła się bez wiedzy wścibskiego fiskusa. Nim podatnik postanowi nieco zaoszczędzić, będzie musiał poinformować US o zamiarze zastosowania optymalizacji, nawet gdy będzie ona całkowicie legalna. To jeszcze nie wszystko – fiskus ma nawet prawo wiedzieć, który doradca podatkowy podpowiedział podatnikowi, w jaki sposób może na owych podatkach zaoszczędzić. Jeśli podatnik skorzysta na optymalizacji więcej niż 500 tys. zł i nie wtajemniczy w swoje działania fiskusa, dotknie go bolesna kara – 38 proc. CIT i 46 proc. VAT.
Przedsiębiorcy kontra urzędnicy – walka będzie jeszcze mniej wyrównana
Wszystko wskazuje na to, że nowe zasady będą jeszcze bardziej nakręcać chęci zapolowania na „niesfornych” właścicieli firm. Nowe przepisy dają urzędnikom jeszcze potężniejszą broń w egzekwowaniu należności podatkowych od przedsiębiorców, czasem nawet z naciąganiem ich wysokości do granic możliwości.
Nadchodzące zmiany bynajmniej nie rozwiązują problemów u ich źródła, a jedynie nasilają kontrole nad przedsiębiorcami. Co więcej, PiS robi wszystko, by do jednego worka wrzucić naciągaczy nielegalnie unikających płacenia podatków, z osobami, które korzystają świadomie z legalnych możliwości optymalizacji. Pytanie – czy taka polityka może doprowadzić do czegoś dobrego?
„do budżetu państwa wpadło dodatkowo 30 mln zł”
trochę mało…
No tak ale nikyt nie mówi o tych przedsiębiorcach co uciekają z podatkami i oszukują, wiemy dobrze ze nie wszyscy co prowadzą działalnośc w Angli Niemczch czy na Słowacji ją prowadzi też zgodnie z prawem czy jednak i tak te dochody nie powinny byc opodatkowane w Polsce ale o tym nikt im nie mówi i zdziwią się za pare lat, gdyby wszytscy uczciwie pracowali i odprowadzali podatki żyłbym sie nam lepiej ale POLAK jest od tego zeby nie płacic ma to w naturze wiec dzieki polakom mamy to co mamy.
Nie zgodzę się z Panem. System w PL jest represyjny a podatki jedne z najwyższych. Przeciętnemu Kowalskiemu w postaci ZUS i podatków pośrednich zabierane jest około 70% z wypracowanych dochodów. W dodatku w PL jest najniższa kwota wolna od podatku zresztą nie zgodna z Konstytucją! Prosze pomysleć: Chłop Pańszczyźniany musiał odpracować tylko 51 dni dla swojego Pana a w PL na podatki pracujemy pół roku (dosłownie). Udowodnione jest że w krajach lub np. w poszczególnych stanach USA tam gdzie sa większe obciążenia podatkowe to ludzie emigrują masowo jak rozlana woda na posadzce do Państw i stanów o niższych podatkach. Kraje które nie golą podatkami i mają proste prawo podatkowe mają wyższy wzrost gospodarczy i większe wpływy do budżetu bo każdemu opłaca się zapłacić a nie kombinować. Niedawno stan Kalifornia pozbył sie wpływów w wys 35 mld $ tylko dlatego że podniósł podatek stanowy…bo najbogatsi przenieśli sie na Florydę. W UE jest tak samo… i zawsze tak będzie, że kapitał odpływa uszczelnia każdą niszę a tam gdzie ma warunki pomnaża się. Najbogatsze kraje to te w których są niskie i podatki i proste prawo podatkowe. To w nich pracownicy mają wyższe zarobki i mogą planować swoją emeryturę samodzielnie, mają co inwestować oraz mają za co rozwijać się osobiście, planować przyszłość swoją i swoich rodzin w tym przyszłość finansową. Jeszcze nie było w historii narodów sytuacji żeby podatki dały społeczeństwu bogactwo. To zwykły podatnik taki jak Pan/i czy zwykły przedsiębiorca wie najlepiej jak zarządzać kapitałem, czy przeznaczyć go na pensje najlepszych pracowników czy na rozwój firmy… dając notabene zatrudnienie kolejnym osobom. Nawet kupując tego przysłowiowego mercedesa daje zarobić wszystkim którzy przyczynili sie do jego wyprodukowania…od tapicera po ubezpieczyciela razem z mechanikiem w kolejnych latach i daje tym wszystkim którzy zarobią kiedy On wraz z rodzina wyjedzie w weekend na pizzę i lody. Urzędas tylko myśli jak wydać pieniądze które dostał do dyspozycji za darmo, bo jeśli ich nie wyda co do grosza to „centrala” kolejnym razem prześle takiemu mniej do wydawania. Dlatego urzędnicy marnują pieniądze podatników by sie „wykazać dla dobra społecznego”, bo to nie są ich pieniądze w przeciwieństwie do Kowalskiego który 100 razy się zastanowi nad każdą złotówką która ma wydać zadając sobie pytanie: „czy to mi się opaci?”. Tak to funkcjonuje drogi/a Bea.