Nikogo już chyba nie dziwi, że coraz więcej osób ma problemy z zaskarżeniem decyzji ZUS. Nikogo też nie zaskakuje, że takie maksymy jak: prawo jest prawem, wszyscy jesteśmy równi wobec prawa, czy prawo nie działa wstecz, nie mają realnego zastosowania w przypadkach, w których jedną ze stron jest Zakład. Obecnie wygrania spraw przed sądami nie ułatwia nawet brak wskazania przez ZUS przepisów, na podstawie których wydaje niekorzystne dla ubezpieczonych postanowienia. Gołym okiem widać przejawy dyskryminacji, która ze względu na swoją częstotliwość wydaje się być stanem normalnym. Nikogo to już nie szokuje, a mimo to, cały czas zastanawia. W jakim kraju żyjemy?

Jak potwierdzają prawnicy, do których zgłaszają się pokrzywdzeni, coraz więcej osób twierdzi, że mają problemy z zaskarżeniem decyzji ZUS, bo zawarte w nich sformułowania powodują, że nie wiadomo, co i jak zaskarżyć do sądu pracy i ubezpieczeń społecznych. Wydawanie decyzji, których nikt nie rozumie to jeden ze znaków rozpoznawczych Zakładu. Jeżeli dodać do tego niejasność przepisów i możliwość różnorodnego interpretowania prawa, to właściwie już na wstępie człowiek traci głowę i gubi się w plątaninie reguł i norm. I tu wcale nie do końca chodzi o „zrozumienie”, gdyż prawo jest jak plastelina w rękach ZUS, który lepi to, co w danej sytuacji mu najbardziej pasuje.

Taki stan rzeczy nie nastraja pozytywnie. Rodzi się także pytanie: co robić w takich sytuacjach? Eksperci radzą zainteresowanym składanie odwołań. Tylko czy w systemie, w którym została wydana zła decyzja, na podstawie nie wiadomo jakich przepisów, które jeśli istnieją, są niezrozumiałe i mogą mieć kilka interpretacji, takie odwołanie może coś zmienić?

Pozostaje chyba tylko nadzieja…

Źródło: na podstawie artykułów ze stron: www.gazetaprawna.pl, www.kik.inforlex.pl